Jesienny Beskid Śląski i Żywiecki z plecakiem (2): Ochodzita i VII zlot "Góry bez granic"

Jesienny Beskid Śląski i Żywiecki z plecakiem dzień 2 
14 października 2023 r. 
Chatka AKT Pietraszonka – Gańczorka – Ochodzita - Zwardoń – Schronisko Skalanka

Relacja z dnia 1: TUTAJ

Z łózka wychodzę tuż po 7 rano, jakoś na wyjazdach tak mam, że budzę się bez budzika w okolicy wschodu słońca. Idę na dwór, właśnie wstało słońce. Ja bardzo lubię poranki w górach, ten moment kiedy świat budzi się do życia, zaczynają śpiewać ptaki, a słońce coraz śmielej muska promieniami okolicę.😊 Położenie Pietraszonki, nie sprzyja obserwacjom wschodu słońca, bo w tamtą stronę jest las. Daruję sobie też wychodzenie gdzieś dalej, żeby zobaczyć wschód. Słońce jednak po jakimś czasie wychodzi, promienie przebijają się zza drzew nad chatą. Tak sobie siedzę przed chatką, albo kręcę się po łące w poszukiwaniu kadrów. Jest stosunkowo ciepło jak na tę porę roku, gdy jednak marznę, wracam do środka i chwilę doleguję.






Potem tradycyjne śniadanie w drewniej sali, kilka herbatek i pogadanki z lokatorami chaty. Na luzie przecież nigdzie mi się nie śpieszy. Później przenosimy się na zewnątrz bo słońce zaczyna grzać, korzystając z okazji dosuszam też przemoczone wczoraj buty. Nim się obejrzałem, a tu już minęła 10. Czas spakować manaty zarzucić plecak i ruszać dalej bo dziś wieczorem czekają na mnie znajomi. Wszak celem tej wycieczki jest dotarcie na VII Zlot forum „Góry bez granic”



Przed godz. 11 zatem ostatecznie ruszam, słońce grzeje, czuję się niemal jak latem. Początek to dość strome wyjście zielonym szlakiem do rozdroża. Potem zmiana koloru na niebieski. Tędy już szedłem dwa lata wcześniej od Zwardonia, dziś podążam w odwrotnym kierunku. Kamienista ścieżka prowadzi mnie najpierw w dół, a potem pod górę w rejon szczytu Gańczorka (909 m). Poprzednim razem wymyśliłem sobie odnalezienie jaskini pod Gańczorką i zdobywanie szczytu. Na szczycie wtedy byłem, pod jaskinią też, a po drodze upadając obiłem sobie kolano i rozwaliłem spodnie. Nic się nie stało, poza siniakiem i dziurką w spodniach, która po zaszyciu chodzi ze mną do dziś. 😂Tym razem na szczyt już nie wchodzę, ale początkowo chcę dotrzeć do źródeł Olzy, z tego jednak też po chwili rezygnuję, bo znajduje się ono znacznie dalej niż mi się wydawało na mapie. Szlak wiedzie mnie dalej przez stosunkowo młody liściasty, gęsty las przybierający piękne kolory jesieni. Co jakiś czas otwierają się widoki w kierunku Baraniej Góry. Gdzieś tutaj spotykam miejscową i chwilę idziemy razem i rozmawiamy, ma domek gdzieś w okolicy i wybrała się na spacer.














W okolicach Tynioka szlak wyprowadza mnie z lasu na otwartą przestrzeń, jestem w przysiółkach Koniakowa i teraz będę wędrować kilka kilometrów po asfalcie. Jak wiadomo, asfalt do ulubionych nie należy, tutaj wędrówka będzie jednak przyjemnością, bo ciągle mamy widoki. Przede mną rozległe panoramy na Beskid Żywiecki i dolinę Soły, doskonale widać Ochodzitą. Wokół wiją się drogi, porozrzucane są domy, a na łąkach pasą się zwierzęta. Idę najpierw w dół potem w górę, obok kamiennego krzyża jest ławka, na niej przysiadam chwilę dać odpocząć nogom.









Gdy dochodzę do głównej drogi widzę bar. Początkowo miałem iść dalej, ale wizja wypicia złocistego napoju mnie skusiła… Zamawiam więc piwo i frytki, ot zestaw fit wędrowca…😂

    Po obżarstwie ruszam, kawałek idę główną drogą, na spacer postanowiły wybrać się też owce, jakby nic przechodzą drogę i skubią trawę z poboczy, nie interesując się za bardzo przejeżdżającymi autami ;) Przede mną Ochodzita, która wita mnie smutnym widokiem. Bezleśna góra z pięknymi widokami aktualnie zabudowywana jest jakimiś wielkimi budynkami… zapewne hotelami… Niestety krajobraz znów zostanie zniszczony, tempo zabudowy coraz to nowych terenów mnie przeraża… ale jak ktoś ma kasę może więcej. Obawiam się, że jeszcze chwila i Ochodzita czy inne widokowe miejsca wkrótce zostaną zniszczone, jak nie budynkami to wiatrakami… Poniżej różnica jak zmieniła się Ochodzita w ciągu 2 lat. 😔



sierpień 2021 r.


Od karczmy na wierzchołek Ochodzitej prowadzi droga, nią wspinam się na wierzchołek góry. Po drodze w zagrodzie spędzono owce trwa ich liczenie, część z nich wpędzana jest do ciężarówki. Po chwili auto odjeżdża a bacowie otwierają zagrodę i ruszają z owcami przez hale Ochodzitej. Owce pędzone są przez psy, wokół roznosi się dźwięk dzwonków i beczenie, zanim nie znikną gdzieś za zagajnikiem, klimacik Beskidów. 😊






Jestem na szczycie Ochodzitej (895 m). Kopulasta, bezleśna, pokryta halami, na których czasem pasą się owce, to wszystko sprawia, że jest niesamowitym punktem widokowym! 😍 Doskonale widoczne są stąd na zachodzie i północnym zachodzie Beskid Morawsko-Śląski i Beskid Śląski, na północnym wschodzie Beskid Mały i Kotlinę Żywiecką, na wschodzie Beskid Żywiecki i Tatry, na południu Małą Fatrę. Dziś jednak nie mam takiej widoczności jak ostatnim razem. Wówczas robiłem wycof z Ochodzitej, bo zastała mnie burza, którą przeczekiwałem w garażu, a dopiero później wchodziłem na szczyt. Nazwa szczytu Ochodzitej wzięła się od słowa obchodzić, gdyż z racji ukształtowania terenu górę zawsze obchodzono. Legenda mówi zaś o tym, że miał tu stać zamek zbójników, którzy napadali na kupców podróżujących szlakiem handlowym. By uniknąć rabunku kupcy obchodzili górę wydłużając sobie drogę. Dziś na Ochodzitej stoi kapliczka i pomnik Jana Pawła II, jest też drewniana „brama” i samotna ławeczka z piękną panoramą, na której chwilę przesiaduję. 











Potem gdy pojawiają się ludzie postanawiam zejść trochę niżej i położyć się na trawie. Rzucam plecak, zdejmuję buty, wyciągam żelki z plecaka i cziluję chłonąc naturę i widoki…😍 na szczęście w tą stronę nic nie zakłóca krajobrazu… Mija sporo czasu, wymieniam też wiadomości z Adrianem z GBG, gdzie jest reszta ekipy forum, oni wybrali dziś jedynie krótki spacer na Kikulę ze Zwardonia. Początkowo miałem do nich dołączyć, ale granica ze Słowacją jest zamknięta i pilnowana, stąd z pomysłu rezygnuję, bo nie chcę się narażać na jakieś mandaty.
połowa października a ja wyleguję się na halach w krótkich spodenkach 😅





    Czas ruszać, tym razem z Ochodzitej postanawiam zejść w drugą stronę ścieżką. Gdy rozpoczynam zejście pojawiają się owce, to te same, które widziałem godzinę temu z innej strony Ochodzitej. Teraz pasą się tutaj, gryzą trawę, dzwonią dzwonkami i nie zwracają na mnie zbytnio uwagi. Mogę więc wykonywać im zdjęcia, bardzo lubię takie widoczki. 😊











Filmik z owcami 😁

Z łąk Ochodzitej schodzę w przysiółku Fibaczka, ponownie wchodzę na niebieski szlak i podążam przez wieś. Teraz czeka mnie podejście na Sołowy Wierch, szlak jest tu błotnisty. Na szczycie zarastające polany z widokiem w kierunku Ochodzitej i Żywieckiego, w pobliżu znajduję też drewnianą wiatę z paleniskiem.







Z widokiem na Rachowiec schodzę do przysiółka Węglarze. Stoi tutaj ławeczka z widokiem w dolinę. Postanawiam chwilę tu przysiąść, odpocząć i nasycić oczy widokiem. Dwa lata temu złapała mnie tu ulewa i burza, teraz widzę, że chmury na zachodzie robią się czarne i idą w moim kierunku. Złapie mnie? 


Ruszam więc w dół, jestem już w przysiółku Zwardonia – Myto, gdzie znajduje się przejście graniczne. Przechodząc nad drogą ekspresową widzę, jak na drodze stoi straż graniczna i zatrzymuje samochody do kontroli. Zwiększam tempo, bo mam wrażenie, że zaraz lunie. W Zwardoniu obok stacji kolejowej w sklepie robię zakupy na formowe ognisko. Mają wszystko oprócz pieczywa, a w plecaku została mi jedynie przedwczorajsza czerstwa bułka z Katowic.


Teraz zostało mi ostatnie podejście ze Zwardonia do Schroniska Skalanka, nie jest zbyt długie, ale ostre. Mijam stare schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki” podjadające w ruinę, dalej wychodzę na łąki z widokiem na góry już po słowackiej stronie. Tuż przed 19 docieram do Schroniska Skalanka gdzie dziś mamy VII Zlot forum „Góry bez granic”, na miejsce docieram jako przedostatni, bo reszta ekipy robiła dziś jedynie krótką trasę. To mój trzeci zlot z ekipą tego forum, poprzednim razem uczestniczyłem w zlocie 2022 r. który odbył się w Cieślarówce w Beskidzie Śląskim, a jeszcze wcześniej byłem na zlocie w 2018 r. na Potrójnej w Beskidzie Małym.





Lokuję się do pokoju, gdy się ściemnia przed schroniskiem idziemy na forumowe ognisko. Pieczemy kiełbaski, zajadamy się ciastem i popijamy trunkami. Trwają też rozmowy o górach wszystkimi niczym.😁 Gdy zaczyna padać imprezę przenosimy do środka, tam siedzimy jakoś do północy. Po czym rozchodzimy się do pokojów.









Wieczorem zawiązuje się też ekipa porannych mgieł i wschodów słońca. Gdy wychodzimy z łóżek jeszcze pada, ale gdy przestaje zgodnie z planem w kilkuosobowym składzie o poranku wychodzimy powitać dzień w górach w składzie: Adrian, Sebastian Coldman i ja. Wschodu słońca brak, na niebie dużo chmur, pod nogami grząsko, ale jakieś mgły można dojrzeć. Kręcimy się więc po okolicy z aparatami. Niektórzy szukają też grzybów. Do zdjęć pozuje też schroniskowy kot.



















Potem wspólne śniadanie, dołącza do nas także właściciel schroniska, były polityk i działacz turystyczny opowiada jak to dawniej bywało. Siedzi się miło, powoli jednak trzeba ruszać w dalszą drogę. Pakujemy się i wychodzimy przed schronisko. Na koniec trzeba wykonać jeszcze tradycyjne grupowe zdjęcie forumowej rodziny. Do jego zrobienia używamy czterech Nikonów, wszystkie foty idą z samowyzwalacza. 😂







Na ścianie schroniska taka tablica

Po wspólnym zdjęciu odprowadzam ekipę do samochodów, na łąkach robimy jeszcze jedną fotkę i żegnamy się. To było miłe spotkanie, choć krótkie. Do zobaczenia i kolejnych zlotów! Większość wraca już dziś do domów, Coldmann leci jeszcze na szybką trasę w Beskidzie Małym, każdy więc w swoją stronę. Pomagam jeszcze Coldowi wypchać auto z błota i lecę w swoją stronę, przecież mam jeszcze cały dzień na wędrówki… tym razem bezszlakowo przez Żywiecki…     


Mapa trasy dzień 2:
Odległość: 19 km

Relacja dzień 3: LINK

9 komentarzy:

  1. Ostatnio wpadł mi w oko filmik z drona nad Ochodzitą i właśnie tam widziałem, że coś się buduje - wielka szkoda. Choć i tak miejsce długo się utrzymało bez zabudowy.
    Co dobrego, to powrót owiec w Beskidy, ciekaw jestem dnia trzeciego ;) nie dawaj długo czekać na tą część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie przeraziła na zabudowa na Ochodzitej... bo znika kolejne miejsce widokowe... 😥

      Owce to prawda, widać że wracają na beskidzkie hale. Jak zaczynałem wedrowac po Beskidach 4-5 lat temu, nie widziałem ich ani razu, w zeszłym roku widziałem już owce w górach kilka razy. 😁

      A trzecia część relacji będzie w tym tygodniu, to bezszlakowa wędrówka, zupełnie nowe szczyty dla mnie, bardzo miły dzień. 😁

      Usuń
  2. Fajnie, że forum jeszcze się trzyma. Ale widać, że to "stara" ekipa. Kto obecnie jeszcze używa tradycyjnych lustrzanek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę Cię zmartwić, tam dwa to bezlustra :D

      Usuń
    2. Tak forum się trzyma, jest aktywność, to chyba już ostatnie takie forum górskie w sieci. Najważniejsze, że też spotykamy się na zlotach. :)
      Sekcja fotograficzna na forum jest duża, ale tak jak kolega wyżej wspomniał, lustrzanki zamieniane są na bezlustra. 😅

      A lustrzanki na górskich wędrówek choćby używam ja , najmłodszy "dinozaur" na forum. 😂 I narazie nie mam ochoty się je pozbywać.

      Usuń
    3. Miałem jedno z tych aparatów jednego w rękach (zresztą oba te same modele), powiem tak. Fajna mała puszka razem z obiektywem. Zdjęcia też fajne wypluwa, co jest nadal wadą to baterię, oraz lv cyfrowy. Niemniej...zaczynam myśleć sam nad czymś mniejszym do wędrówek - tu chodzi mi po głowie pod kilku dniowe wycieczki. Choć na razie to jeszcze przede mną, więc spokojnie czekam i obserwuje rynek - min mam na oku mały kompakt, co ważne ten robi zdjęcia w rawach. Ale to parę złotych kosztuje, więc...

      Usuń
    4. Podchodzę do tego podobnie jak Ty. W bezlustrach rozmiar i waga na plus, ale prądożerność baterii na duży minus. Przy moim robieniu to czasem na jednodniówkę musiałbym chodzić z zestawem baterii, więc też bym nosił dodatkowy ciężar. Co do wielodniówek, do wagi i rozmiaru lustrzanki się przyzwyczaiłem, wszak przeszedłem z moim Nikonkiem cały GSB i jakoś mi nie przeszkadzał. Mam wrażenie, że bardziej przeszkadzał mijanym ludziom, bo miałem kilka uwag "z takim ciężkim na GSB?". 😂 U mnie to jest po prostu podstawowe wyposażenie plecaka.
      Więc chyba prędzej poszedłbym w dobrego kompakta niż w bezlustro pod kątem wielodniówek czy wycieczek rowerowych. Aczkolwiek mówię to z perspektywy dzisiejszej, co będzie za kilka lat zobaczymy.

      Usuń
    5. Bezlustra to przyszłość, lustrzanki odchodzą do historii. O ile mam lustrzankę Nikona, to bezlustro raczej bym brał innej firmy. Jakoś wydaje mi się, że konkurencja wypada w tym segmencie lepiej. Jednak to tylko takie spostrzeżenia luźne, bo aż tak mocno w temacie nie siedzę.
      Sam bym przeszedł w bezlusterkowce już pewnie, gdyby nie fakt posiadania całkiem fajnych szkieł do Nikona. Ale jak puszka się skończy, to jej następcą na pewno będzie bezlusterkowiec... Tylko znów, z jednej strony mówię, że bym chciał wymienić, ale z drugiej niech działa jak najdłużej, bo to znów wydatki :P Tak miałem w tym roku z butami zimowymi, od dobrych 3 lat "narzekałem", że bym kupił sobie nowe, ale te nie chcą się popsuć. A jak się zepsuły w tym roku w styczniu, to narzekałem, że portfel odchudził się o ponad 2000 zł. Więc w sumie niech te lustro działa jak najdłużej :P

      Usuń
    6. Dawidzie, bezlustro to myśl nie tylko pod kątem gór - do nich zostanie Pentax.
      Arturze, mam podobnie z obiektywami, więc nie wiem, czy np nie iść w Sony - te mają sporo przejściówek. Mam podobnie z rzeczami. Dopóki się nie psują, albo bardzo się nie zmienią potrzeby wykańczam rzeczy na posiadaniu.

      Usuń

Copyright © Góry Opawskie , Blogger