Przez Beskid Żywiecki, Orawę i Gorce z plecakiem (2): Zawoja, Polica i Baza namiotowa Madejowe Łoże
27.10.25
0
Baza namiotowa
,
Beskid Żywiecki
,
Beskidy
,
Chatka studencka
,
karpaty
,
Orawa
,
relacje z wypraw
,
Wędrówki z plecakiem
Przez Beskid Żywiecki, Orawę i Gorce z plecakiem 9-11 lipca 2024 r.
Dzień 2: Chatka studencka "Pod Soliskiem" na Adamach - Siwce Izba Pamięci kard. Wyszyńskiego - Zawoja - Cyl Hali Śmietanowej - Polica - Przełęcz Zubrzycka - Przełęcz nad Wąwozem - Baza namiotowa Madejowe Łoże
Zgodnie z moją tradycją rozpoczynania dnia w górach wschodem słońca ze śpiwora wyłażę już po godz. 4. Cóż lipcowe wchody słońca są bardzo wczesne.😏 Zerkam przez okno, czy będzie dziś potencjał, jest! Chata stoi na widokowej polanie w kierunku północnym, więc o tej porze roku wschód powinien być widoczny. Dodatkowo w dolinach zalega dziś warstwa mgieł, bo jest gorąco i wilgotno. Tworzy się piękne morze chmur widoczne już z kuchni i salonu chatki… Piękny widok!😍
DZIEŃ 1 WĘDRÓWKI 👉RELACJA
Wychodzę na zewnątrz, morze mgieł pięknie otula szczyty Beskidu Małego m.in. Żurawicę i Leskowiec. W końcu niebo pomarańczowieje, słońce wschodzi, jednak właściwego wschodu nie widać, bo jest za stokiem i wychodzi dopiero nieco później. Ja za to delektuję widokami na mgiełki, ciszą, śpiewem ptaków. Towarzyszy mi chatkowy kot. 😛
Później wracam do chaty na poranne rytuały, a więc śniadanie i pogaduchy z resztą ekipy. Na dworze robi się gorąco, a nie chce się opuszczać tego miejsca. Jednak w końcu trzeba, bo przede mną dziś ok. 35 km drogi i sporo przewyższeń. W chacie nie bardzo wierzą, że tam dojdę.. ;) Ruszam przed godz. 9:00 na początek ostre podejście i ostatnie spojrzenie na polanę i widoczek.
Jodłowym, mokrym lasem wspinam się przez Opuśniok zielonym szlakiem, mijam małą polankę. Gdy wychodzę na wypłaszczenie mijam ogromną jodłę z pręgą od uderzenia pioruna, zerwana kora leży w promieniu kilkudziesięciu metrów. Drzewo przerwało, uderzenie musiało nastąpić pewnie kilka dni wcześniej. Jestem w przysiółku Wsiórz (część Stryszawy) i mijam kilka starych urokliwych chat. Tutaj gdzieś znajduje się także mała drewniana dzwonnica loretańska, podobno w kiepskim stanie, używana podczas burz w celu odganiania piorunów, jak wierzą miejscowi.
Dalej szlak prowadzi mnie w dół, mijam kilka starych urokliwych drewnianych chat. Jestem w Matusach, kolejnym przysiółku Stryszawy, już bardziej ucywilizowanym, bo z drogą asfaltową. Ta asfaltówka prowadzi mnie do przysiółka Siwcówka. W Siwcach znajduje się Klasztor Sióstr Zmartwychwstanek, obok niego Izba Pamięci Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W tym miejscu w latach 1960-67 każdego roku spędzał wakacje Prymas Tysiąclecia wędrując po okolicy, odprawiając nabożeństwa dla miejscowych i turystów, a także spotykał się tu z Karolem Wojtyłą, ówczesnym biskupem krakowskim, a późniejszym papieżem. Prymas mieszkał w budynku, w którym dziś mieści się izba pamięci. Ciche miejsce w górach wybrał sam i przyjeżdżał tu dobrowolnie, w odróżnieniu do lat poprzednich, gdy był więziony przez władze komunistyczne m.in. w Prudniku czy Komańczy. Odsyłam do artykułu o pobytach Wyszyńskiego w Siwcówce. Niestety nie zwiedziłem budynku izby, będzie okazja do nadrobienia w przyszłości…
Kawałek dalej mijam pomnik pod trzema bukami, to w tym miejscu najczęściej spotykał się Wyszyński z Wojtyłą. Szlak prowadzi mnie dalej przez las na Przełęcz Kolędówki z kilkoma domami. Potem podążam już przez górne przysiółki należące do Zawoi tj. Mętle czy Śpikówka, roztacza się stąd piękny widok w kierunku Babiej Góry. Przy jednej z kapliczek na chwilę przystaję.
Czas ruszać, bo minęła dobra godzina… a nie, jeszcze trzeba zobaczyć kościół. W centrum Zawoi znajduje się okazały drewniany kościół św. Klemensa. Świątynia została zbudowana w 1888 r. w stylu nawiązującym do tyrolskiego na planie krzyża. Wnętrze jest trójnawowe. Wchodzę do środka, panuje tu przyjemny chłód i ładny zapach starego drewna. Co prawda, jest krata, ale z przedsionka dość dobrze widoczne jest wnętrze.
Czas opuścić Zawoję bo do celu jeszcze ponad 20 km. Teraz czeka mnie sporo podejścia bo aż 800 m w górę, w upalny dzień w południe z ciężkim plecakiem lekko nie będzie. Ruszam, toczę się powoli, raz przez las, raz mijam pojedyncze domy, momentami przystaję pod górą. Idzie się ciężko, pot oblewa, a woda idzie jak woda. Niektóre odcinki są naprawdę bardzo strome! W międzyczasie na górami wyłażą czarne chmury i w oddali idzie jakby na burzę. Tak docieram na Cyl Hali Śmietanowej (1298 m). Tutaj postanawiam odpocząć dłużej… Sprzyja ku temu okazała nowa wiata z dużymi ławami i szczelnym zadaszeniem, nadała by się na nocleg! Moja trasa łączy się tu z GSB, którym podążałem rok wcześniej, wówczas wiata była świeża, nawet jeszcze nieskończona. Wtedy odpoczywaliśmy tutaj z trzema dziewczynami, poznanymi dzień wcześniej na GSB, z którymi wędrowaliśmy kilka dni, a z jedną z nich dotarliśmy do Wołosatego. Lubię sobie powspominać! Co ciekawe nawet pogoda jest podobna, wtedy też wokół była burza. 😉
Po dłuższym odpoczynku ruszam na szczyt Policy (1369 m) – najwyższy punkt na mojej trasie. Tuż przed szczytem mijam srebrny pomnik w kształcie skrzydła z nazwiskami. Upamiętnia on katastrofę samolotu na zboczu Policy z 2 kwietnia 1969 r. Samolot LOT-u An-24 SP-LTF lecący z Warszawy do Krakowa z niewyjaśnionych do dziś przyczyn zboczył z kursu i rozbił się o Policę. Zginęli wszyscy pasażerowie samolotu i załoga – 53 osoby. Na szczycie Policy cisza, roztacza się stąd widok w kierunku Babiej Góry i na południową stronę w kierunku Tatr, dziś w chmurach, bo z tamtej strony mruczy burza.
Tutaj rozpoczyna się niebieski szlak Polica – Schronisko Stare Wierchy, będący alternatywą dla GSB w dotarcie w Gorce, który był jednym z celów mojej wyprawy i teraz będę się go trzymać, choć nieściśle przez półtorej dnia. Ruszam! Na początek jakieś widoki, a potem zanurzam się w świerkowym lesie. Mijam Czyrniec (1328 m), a potem cały czas z górki bardzo kamienistą ścieżką, na tym odcinku bardzo podkręcam tempo… bo do celu jeszcze trochę km. Docieram na Przełęcz Zubrzycką i odpoczywam pod kapliczką. Przełęcz ta jest granicą pomiędzy miejscowościami: Zubrzycą a Sidziną, a także według niektórych podziałów oddziela Beskid Żywiecki od Orawy.
Zatem ruszam i rozpoczynam wędrówkę przez Orawę. Od razu krajobraz się zmienia, kamieniste drogi zamieniają się w trawiasto-błotniste ścieżki pośród łąk i zagajników. Mijam zarośnięte łąki, lasy, stary dom, w oddali czarne chmury, nad Tatrami majaczy gdzieś burza, tu wokół cykają świerszcze. Jest tak dziko, sielsko, spokojnie… Za plecami mam Babią Górę, z łąk roztaczają się widoki, a światło przybiera coraz cieplejsze barwy, idzie wieczór… Początkowo jestem zachwycony tym odcinkiem szlaku, jednak im dalej tym moje odczucia się zmieniają.
Nieciekawie robi się za Przełęczą Nad Wąwozem, ścieżka zaczyna znikać w wysokiej trawie czy bagienku, oznakowanie szlaku robi się słabe, a gdy pojawia się ścieżka jest okropnie błotnista i rozjeżdżona. Jeszcze gorzej jest w lesie, bo tam są już głębokie wąwozy i ogromne bajora, które momentami ciężko ominąć. Dodatkowo jest gorąco i bardzo wilgotno, okropna duchota i co najgorsze końskie muchy! Z tak upierdliwymi chyba jeszcze nigdy nie miałem do czynienia, latają wokół i próbują kąsać. Praktycznie nie możliwe jest zatrzymanie się, bo od razu kąsają…😑 Przyznam się, że walczę z tym odcinkiem szlaku, ciągnie się i odliczam już kilometry do bazy. W końcu jest odbicie od niebieskiego szlaku, szlak bazowy, który sprowadza mnie w dolinę Bębeńskiego Potoku.
Tuż przed 20-stą kończę wędrówkę – docieram do studenckiej bazy namiotowej Madejowe Łoże. Położona na polanie baza istnieje w tym miejscu od 1989 r. Nazwa bazy pochodzi od pobliskiego wzgórza Madejowa, choć nazwa madejowe łoże jest ciekawa bo to narzędzie do tortur, jest tu bardzo przyjemnie.😀 Stoi tu kilka dużych namiotów wojskowych NS oraz obszerna wiata będąca kuchnią. Jest też studnia, i ciekawy wynalazek pod drzewem, prysznic z konewką, do której wodę grzejesz na piecu opalanym drewnem w kuchni.
Na bazie wita mnie bazowa z rodzinką, jest jeszcze druga rodzinka. Łącznie kilka osób. Turystą plecakowym jestem dziś jedynym, poprzedniej nocy był chłopak który podobno wędrował mniej więcej tak jak ja. W sumie nie dziwię się, że mało tu piechurów, bo baza jest na uboczu, poza głównymi szlakami, a dotarcie tu niebieskim od strony Policy do najprzyjemniejszych nie należy. Dostaję więc ogromny namiot tylko dla siebie oraz dodatkowe koce gdyby było zimno. Bazowa na wstępie informuje mnie, że dziś na bazie mieli małą powódź bo przeszła ulewa i wszędzie jest pełno błota, po za tym zalało bazową studnię i woda nie nadaje się do picia. Na szczęście mają butelkowaną, a ta ze studni służy tylko do mycia. To ciekawe bo ja wędrując cały dzień burzę słyszałem, ale nie spadła na mnie ani jedna kropla, miałem szczęście!
Ogarniam się, potem rozpalamy ognisko. Jak to na bazie, kolacja, herbatki, piwo, pogadanki przy blasku ognia. Nad nami miliardy gwiazd. Potem ekipa się wykrusza i zostaję sam. Jest cisza, trzaśnie tylko ogień, czasem huknie gdzieś sowa. Patrzę w gwieździste niebo… piękna lipcowa ciepła noc… 😍W końcu znikam, zamykam się w namiocie i idę spać. To był ciężki dzień...
MAPA TRASY:
Dystans: 35 km
CDN...
.png)










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz